Do ostatniej chwili tli się w nich myśl, że ktoś ich odwiedzi, że poczują świąteczną bliskość. W Wigilię samotność jest najbardziej dojmująca – mówi Joanna Mielczarek. Pani Hanna z Pruszkowa ma 84 lata, a od 20 mieszka sama. Wspomina z tęsknotą dzień, kiedy wiele lat temu, pierwszy raz w życiu poczuła się w święta samotna. Samotność, czyli jak samopoczucie psychiczne wpływa na zdrowie fizyczne. Na nasze zdrowie, jak wskazują badania, przekłada się wiele różnych czynników związanych ze światem społecznym – mówi w rozmowie z PAP dr hab. Łukasz Okruszek z Instytutu Psychologii PAN. Oprócz poczucia samotności to też np. tzw. gradient społeczny nalizacji lub wykluczenia osób starszych, które jej doświadczają. W artykule przedstawiono wyniki badań jakościowych dotyczących samotności i poczucia osamotnienia w narracji osób w wieku późnej starości. Słowa kluczowe: samotność, osoby starsze, osoby w wieku późnej starości, wsparcie społeczne WproWadzenie Samotność skraca życie. Samotność zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci aż o 26 proc. – Dla porównania warto zwrócić uwagę, że nadmierne spożycie alkoholu, palenie i otyłość, które wymieniane są jako główne czynniki ryzyka, mają podobne oddziaływanie jak samotność. Wpływ samotności na przedwczesną śmiertelność Soledad znaczy samotność. Saga rodzinna przesycona magią. Historia kobiet z rodziny Carasco i magicznego pudełka z przyrządami do szycia przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Frasquita jest wiedźmą, tak o niej mówią. Potrafi leczyć, pamięta modlitwy z czasów sprzed pierwszej Księgi. Z byle szmat i kawałków materiału szyje Według wstępnych oszacowań w 2020 roku pierwsze miejsce w rankingu przyczyn zgonów zajmie depresja ( Gustaw 2012). Bezpośrednio zaś śmierć w depresji powodowana będzie przez samobójstwa. Depresja jest zaburzeniem dotykającym około 15% populacji powyżej 65. roku życia. Obraz depresji u osób starszych ma swój odrębny charakter . Gdyby na początku lat 90tych psychologowie wiedzieli to, co wiedzą obecnie, to powiedzieliby, że mam zespół Aspergera. Miałem większość tych cech, obecnie trochę z nich wyrosłem, trochę maskują leki, trochę przerobiłem w szpitalach psychiatrycznych i po prostu "udaję" normalnego. Od osób takich jak ja najzwyczajniej w świecie czuć, że coś jest nie tak. Nie umiałem bawić się z innymi dzieciakami, nie umiałem rozmawiać z dziewczynami. Mam bardzo specyficzne poczucie humoru, które odpowiada jedynie jednostkom. Do tego wyglądam jak idźstąd, choruję na niedawno zdiagnozowaną miopatię (patologiczna słabość mięśni), więc nie mogłem brać udział w wielu aktywnościach. Po prostu nie miałem fizycznie siły. Jeśli ktoś z Was bywa na 4chanie, a konkretnie w dziale r9k, to wiecie o co chodzi. Są normalni chłopcy, a są samce 'beta'. Brzmi brutalnie, ale jako ludzie wcale nie jesteśmy szczególnie odcięci od swoich zwierzęcych cech. Absolutnie żadna dziewczyna nie zwracała na mnie uwagi, a te, które lubiły mnie za poczucie humoru próbowały mnie 'swatać' z dziewczynami absolutnie nieatrakcyjnymi (nie jestem wybredny, ale są skrajności) i na dodatek takimi z którymi nie dało się porozmawiać. Ba, nawet te dziewczyny uważały mnie za nieatrakcyjnego (bo dlaczego miałyby?). Także, pierwszy pocałunek przeżyłem w wieku 25 lat - lekko ponad 6 lat temu. Ostatni - w wieku 28 lat. Miałem dwa związki - w pierwszym przypadku dziewczyna nie chciała być ze swoim chłopakiem i po prostu szukała odskoczni, ale kompletnie nie rozumiała dlaczego zachowuję się tak, jak się zachowuję. Bałem się iść do knajpy, bałem się iść potańczyć (nie jestem w stanie tańczyć, po prostu równie dobrze moglibyście mi kazać lewitować). Długie spacery lub rower kończyły się zwykle moim totalnym wyczerpaniem z powodu choroby mięśni. Druga dziewczyna to koleżanka z pracy - 11 lat starsza, z nastoletnim synem. Nie mogliśmy swobodnie pokazać się na mieście. To było straszne, wiedziałem, że ją to bardzo boli, bo chciała się przy mnie odmłodzić a zamiast tego musiała mi "matkować". Bycie w związku stanowiło problem. Owszem, czułem się lekko lepiej, że zawsze mam się do kogo odezwać, kogoś poprzytulać. Uwielbiałem się opiekować dziewczynami z którymi byłem. Niewiele wprawdzie mogłem, bo jestem niezaradny życiowo, ale cieszyłem się z każdej okazji gdy mogłem im pomóc. No i zawsze mogły liczyć na masaże pleców gdy tylko miały problemy z kręgosłupem :) Wiele mi uświadomiły na temat tego, jak moje zachowanie się wygląda z zewnątrz. Nie potrafiłem nigdy swobodnie przebywać w towarzystwie innych ludzi. Podobnie było z przebywaniem z dziewczynami. Zostałem odrzucony przez dziewczyny z którymi chciałem się chociażby kumplować lekko licząc 30 razy. W jednym przypadku, korespondowałem z pewną wspaniałą dziewczyną parę lat. Bardzo się lubiliśmy. Gdy odważyłem się pojechać autobusem do jej miasta, poszliśmy na spacer. Było super. Kiedy 2 tygodnie później wróciłem do tego miasta, nie odpowiedziała nawet na propozycję spotkania. Z dnia na dzień, po pierwszym spotkaniu, zerwała ze mną kontakt. Całkowicie. Gdy naśladuję "normalnych" ludzi, i np. powiem jakiś komplement dziewczynie którą nawet znam dobrze, często kończy to znajomość, osoba taka się obraża, muszę przepraszać. Po prostu czuję, że z punktu widzenia dziewczyn jest to gorszące, że ktoś taki jak ja w ogóle ma czelność traktować dziewczynę jak dziewczynę. A potem zaczęło się uzależnienie od środków przeciwbólowych (przez mięśnie poleciał mi kręgosłup). Oczywiście chodziło też o poprawianie sobie humoru w ten sposób. Straciłem przez to wszystko, pieniądze, szacunek. Społecznie jestem nikim. Z legalnego punktu widzenia jestem bezdomny. Od ok. roku po prostu dotarło do mnie - miłość to nie wszystko. Dziewczyny nie potrzebują 'tylko' towarzystwa, bycia kochaną, szanowaną. Potrzebują poczucia bezpieczeństwa i świadomości, że dany chłopak może pomóc im zbudować wymarzoną przyszłość. Mogę śmiało powiedzieć, nie przesadzając, że jestem jednym z najmniej wartościowych facetów jacy istnieją. Znam się na komputerach, fotografii i znam angielski. To wszystko. Przez zajęcia komornicze przez następne 10 lat będę zarabiał najniższą krajową. Lęki i depresja sprawiają, że słabo idzie mi dorabianie po pracy. Jestem kimś, z którym żadna dziewczyna zwyczajnie nie chciałaby być widziana. I nie dziwi mnie to. W tym roku to zrozumiałem. Było to poniekąd wyzwalające. Z jednej strony rozumiem, że ta sfera życia już mnie nie dotyczy. Ba, nawet mój organizm się odpowiednio "przystosował". Rodzice bardzo cierpią widząc kim się stałem. Szef trzyma mnie w pracy zwyczajnie z litości, gdyż jest jednocześnie moim neurologiem. Niestety, rezygnacja ze związków nie rozwiązuje problemu. Co jakiś czas bowiem poznaję kobiety które zwyczajnie poprawiają mi humor. Jestem przy nich weselszy, moje życie wydaje się nie totalnie puste. Owszem, mam szereg zainteresowań, wiele pomysłów, ale depresja robi swoje. Gdy byłem z kimś, znajdowałem w sobie odwagę i siłę by robić więcej. Ale depresję zastąpiła nienawiść do samego siebie, gdy widziałem, jak mało mogę dać kochanej osobie. Jak ta osoba marnuje przy mnie życie nie mogąc podróżować, cieszyć się życiem. Nie, nie wypłakiwałem się im na ramieniu, robiłem wszystko aby nie zarażać ich swoim zachowaniem, skupiałem się na nich i na ich problemach. Lubiłem dawać, nie lubiłem brać. Pierwszy związek zakończył się ponieważ nie umieliśmy zgrać się na poziomie intelektualnym. Nie umieliśmy znaleźć wspólnych tematów. Drugi związek skończył się przez to, że nie radziłem sobie w pracy gdzie oboje pracowaliśmy i ona to widziała. Było to dla niej nie do zniesienia. Nie widziała ze mną przyszłości, której chciała. Często słyszę "każda potwora znajdzie swojego amatora". Ale... nie wierzę w to już. Jeśli codziennie modlę się o śmierć, przeżywam katusze z powodu lęku przed pracą, to nie, nie znajdę nikogo. Strach widać, czuć. Żadna kobieta nie uzna zamkniętego w sobie dziwaka za kogoś atrakcyjnego. Ale zakończę czymś, co zabrzmi kontrowersyjnie i nie spodoba Wam się. Kobiety są samotne, bo mają wysokie wymagania i nie wszystkie umieją cieszyć się życiem obok kogoś, kto nie ma siły przebicia. Faceci są samotni, bo nie spełniają wymagań. Niestety, ale to jest nic innego jak matka natura pilnująca jakości puli genów. Tak, jasne, są wyjątki. Ale to są tylko wyjątki. Ci faceci, którzy nie załapali się na taki wyjątek, zwykle gorzknieją i stają się - jak ja - złymi ludźmi. I tak, w wieku 30 paru lat, taki człowiek jest po prostu stracony. Ja osobiście żyję z grzeczności dla mamy. Nie mógłbym jej 'tego' zrobić, o czym zapewne myślicie. Coraz trudniej jest zasnąć bez leków. Wystarczy, że się położy do łóżka, oderwie wzrok od laptopa lub telefonu i potwór wraca. Szepcze mu do ucha, że nic się nie zmieni. Że będzie tylko gorzej. Potwór budzi się razem z Maćkiem. Jeszcze niedawno spał o te paręnaście sekund dłużej, ale ostatnio się pogorszyło. Ledwie Maciek otworzy oczy, potwór już siedzi mu na ramionach. Przez niego trudno się wstaje, ciężko się chodzi, nawet zęby myje się z wysiłkiem. Trudno się myśli. Potwór Maćka towarzyszy mu zawsze, na każdym kroku i nie ma jak go zagłuszyć, nawet kiedy się jest między ludźmi. Nazywa się samotność. I "Mam 30 lat i jestem samotny. Mam konto na Sympatii, ale jakoś mało z tego wynika, bo jestem troszkę nieśmiały i nie jestem zbyt wysportowany. Bardzo szanuję wszystkie kobiety, staram się być miły i uprzejmy, a mimo to nie mogę znaleźć drugiej połówki" - zaczyna swój list mężczyzna, który szuka przyczyn swojej samotności... Oto, co pisze w swoim liście do redakcji jeden z użytkowników Sympatii: "Mam stałą pracę, nie palę i można powiedzieć, że nie piję, bo w ciągu roku wypiłem może cztery piwa. Poza tym jestem zawsze dyspozycyjny, ale może to wszystko jest kwestią mojego wyglądu. Dokucza mi samotność, chciałbym mieć z kim porozmawiać, chciałbym kogoś wysłuchać. Bardzo lubię rozmawiać z kobietami. Jestem raczej romantykiem, kocham muzykę, często słucham jej z zamkniętymi oczami i marzę. Czy naprawdę nie zasługuję na miłość? Tym bardziej, że kiedy kocham, to szczerze i bezwarunkowo. Ktoś kiedyś powiedział, że kobiety lubią złych chłopców i to jest prawda. Mój znajomy zdradzał, oszukiwał, nawet pierścionkiem zaręczynowym w głowę dostał, bo dziewczyna o tym wiedziała, ale i tak za niego wyszła. Wcale nie ma lepiej, ale to długa historia i nie na mój temat. W każdym razie ciężko żyć samemu. Pozdrawiam". Odpowiedź psychologa: W swoim liście piszesz, że zauważyłeś u siebie pewien problem, dotyczący trudności ze znalezieniem sobie partnerki. Nie chcesz być już samotny i szukasz sposobu, by to zmienić. Jako przyczynę upatrujesz dwie rzeczy - swój wygląd oraz nieśmiałość. Jak bardzo liczy się wygląd? Przyjrzyjmy się najpierw tematowi wyglądu. Czytając twój list, nasunęło mi się parę pytań. Po pierwsze czy osoby większej postury nie nawiązują bliższych relacji z płcią przeciwną? Czy z racji swojego wyglądu są raczej skazane na samotność? Czy tylko przystojni mężczyźni i piękne kobiety wchodzą w związki? Oczywiście, że tak nie jest. Wygląd fizyczny może i ma znaczenie, ale to nie on decyduje o tym, czy z kimś się wiążemy, czy nie. Jeśli byłoby inaczej, to tylko modele i modelki tworzyliby związki, a reszta ludzi skazana byłaby na samotność. Jednak w twoim przypadku duży wpływ na tę sytuację ma to, jak sam siebie spostrzegasz. Zapewne działa tu mechanizm opisywanego przeze mnie już wcześniej samospełniającego się proroctwa. Na przykład, jeśli osoba uważa, nie uda jej się czegoś zrobić, to zazwyczaj tak się dzieje. Sama do tego prowadzi. Jeśli uważa, że nie zda tego egzaminu na prawo jazdy, to zapewne będzie tak się tym denerwować, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że pod wpływem silnego stresu popełni błąd. Nasze myśli mają bardzo duże znaczenie na to, jak wygląda nasze życie. Wygląd fizyczny ma znaczenie, ale to nie on decyduje o tym, czy z kimś się wiążemy, czy nie - Shutterstock W twoim przypadku, Łukaszu, nie chodzi o sam wygląd, tylko o to, jak sam siebie postrzegasz. Jeśli uważasz, że jesteś mało atrakcyjny przez swoją wagę, będzie to wyczuwalne, a nawet widoczne dla innych. To, jak się sami widzimy, wpływa na to, jak inni nas odbierają. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego widzimy samych siebie w krzywym zwierciadle? Tu właśnie zbliżamy się do następnej rzeczy, którą uważasz za przyczynę swojego problemu - nieśmiałości i braku pewności siebie. Niepewność i nieśmiałość a relacje z innymi ludźmi Wiele osób uważa własną nieśmiałość za zmorę, która nie pozwala nawiązywać pozytywnych relacji z innymi. Nieśmiałość to stan psychiczny, doświadczany właśnie w sytuacjach społecznych, kontaktach z nieznajomymi, a wraz z nią pojawia się lęk przed oceną i odrzuceniem. Osoba nieśmiała zazwyczaj boi się oceny, a uczucie to jest tak silne, że paraliżuje ją, powodując skrępowanie i zakłopotanie. W takim stanie ciężko pokazać się od jak najlepszej strony oraz w ogóle nawiązać pozytywną relację z drugą osobą. Zazwyczaj osoba w takiej sytuacji wycofuje się, uważając, że wyszła na głupka. Nieśmiałość wiąże się nieodzownie z niepewnością. Kiedy nie czujemy się pewni, np. w relacji z nieznajomą osobą, pojawia się u nas nieśmiałość. Więc im bardziej jesteśmy pewni samych siebie, tym rzadziej reagujemy nieśmiałością. Podstawy pewności siebie Czym jest pewność siebie i dlaczego niektórzy mają jej więcej, a niektórym jej brak? Pewność siebie łatwiej jest dostrzec u drugiej osoby, niż powiedzieć, czym się charakteryzuje. Zazwyczaj widzimy to, że osoba w danej sytuacji jest pewna siebie, nie boi się, wie, czego chce i potrafi głośno wyrażać swoje zdanie. Sama pewność siebie jest bardzo powiązana z poczuciem własnej wartości, samoakceptacją, świadomością samego siebie i asertywnością. Te wszystkie pojęcia zazębiają się na siebie - trudno akceptować samego siebie nie będąc świadomym tego, kim się jest, jakie ma się wady i zalety. Pewność siebie może być powierzchowna lub głęboka. Powierzchowna to ta zależna od czynników zewnętrznych, np. wysokiego stanowiska w pracy, osiągnięcia jakiegoś sukcesu. Natomiast głęboka to ta, która płynie z wnętrza człowieka, wiąże się obrazem samego siebie i poczuciem własnej wartości. Jeśli wiem, kim jestem, co mogę osiągnąć, co potrafię, czego oczekuję od życia, to moja pewność siebie jest niezależna od sytuacji, w której się znajduję, np. zwolnienie z pracy, brak zainteresowania ze strony osoby płci przeciwnej. To właśnie ta głęboka pewność pozwala czuć się lepiej i osiągać własne cele. Jeśli wiem, kim jestem, co potrafię, czego oczekuję od życia - moja pewność siebie jest niezależna od sytuacji - Shutterstock Czy pewności siebie można się nauczyć? Nikt nie rodzi się z poczuciem pewności siebie. Pewność buduje się podczas procesu wychowania, umacniana jest przez rodziców, opiekunów, wychowawców, kolegów. Poczucie pewności siebie można budować również w dorosłym życiu, można je zmienić, wzmacniać, jak również pracować nad poczuciem wartości i samoakceptacją. Nie jest to droga łatwa i szybka. Zapewne łatwiej jest osiągnąć powierzchowną pewność, lecz również szybko można ją utracić. Jak budować pewność siebie? Jest wiele dróg i najlepiej, by każdy wybrał tę, która najbardziej mu odpowiada. Może być to praca nad sobą poprzez czytanie literatury, zagłębianie się w tematyce na temat samorozwoju, afirmacje, różnego rodzaju ćwiczenia, działanie "tak jakby", branie udział w warsztatach, treningach, korzystanie z usług coacha, psychoterapeuty. Warsztaty i treningi są dobre, ponieważ można poznać nowe osoby oraz dowiedzieć się, jak one sobie poradziły z podobnymi problemami. Każda droga może być skuteczna, jeśli odpowiada potrzebom osoby. Nie wiem, Łukaszu, co jest dobre dla ciebie. Wiem natomiast, że zmiana wymaga aktywności własnej, by zmienić coś w swoim życiu, podjąć działania. Nie jest to łatwe, ale na pewno jest możliwe. _____________ "Żagle" to pracownia psychologiczna prowadzona przez profesjonalistów, psychologów, psychoterapeutów, socjoterapeutów i pedagogów z wieloletnim doświadczeniem w pracy terapeutycznej indywidualnej i grupowej. Wykorzystuje metody wielu podejść psychoterapeutycznych. W ofercie pracowni jest psychoterapia, warsztaty psychologiczne, treningi umiejętności miękkich oraz szkolenia dla firm i instytucji. Zobacz także Źródło:

samotność w wieku 30 lat